Wczoraj wieczorem do Polski wrócili przedstawiciele m.in. OSP Wieruszów, Novum Clinic i łódzkiej Fundacji Happy Kids, którzy blisko tydzień spędzili w Turcji, w mieście Hatay. Na miejscu po trzęsieniu ziemi pomagali tureckim ratownikom medycznym, żołnierzom i lokalnym władzom. Dzisiaj prezes Fundacji Happy Kids Aleksander Kartasiński opowiedział nam o impulsie do działań i pomocy tam na miejscu.
To był impuls, który został wywołany przez rozmowę z jednym z naszych wolontariuszy, który przez dwie edycje towarzyszył akcji Happy Bus, wolontariusz z Turcji, który zadzwonił do mnie i pytając o możliwość uczestnictwa w tegorocznej edycji, powiedział o ogromnej tragedii, która się tam dzieje. Powiedział, że mimo, że mieszka 700 km od miejsca kulminacyjnego trzęsienia, to do miejscowości, w której mieszka, są przywożone dzieci i osoby poszkodowane. Kiedy usłyszałem, że pomocy potrzebują dzieci, to był ten impuls, który spowodował, że w ciągu kilkunastu godzin zorganizowałem ekipę, w skład której wchodził trzy ambulanse, dwa samochody, plus samochód ratownictwa górskiego. Pojechaliśmy ekipą trzech załóg, która w swoim założeniu miała być wyjazdem skierowanym dla pomocy tylko i wyłącznie dzieciom. Na miejscu okazało się, że to nie jest proste. Ta rzeczywistość, którą zastaliśmy na miejscu, zweryfikowała nasze plany. Jako ekipy medyczne zostaliśmy wpuszczeni w samo centrum Hatay. Od razu zostaliśmy poproszeni o pomoc w wydobywaniu osób i poszukiwań osób, które każdy miał nadzieję jeszcze odszukać żywe.
Podczas prac poszukiwawczych prezes Kartasiński wydobył spod gruzów 4-letnią dziewczynkę:
To jest warte każdego trudu, który był, zmęczenia, wysiłku, ponieważ odnalezienie kogoś żywego pod gruzami to jest coś niesamowitego, zwłaszcza że my dotarliśmy na miejsce parę dni po trzęsieniu. Kiedy wszedłem w gruzy i tam udało mi się doczołgać do ciała, ciała kobiety, zauważyłem miejsce, gdzie po rozgarnięciu gruzu zobaczyłem głowę dziecka. To było niesamowite przeżycie, kiedy spróbowałem ją wyciągnąć i to ciało nie było sztywne, to oznaczało, że to nie ciało, że tam się tli życie. Postarałem się szybko to dziecko wyciągnąć i nasza ekipa przystąpiła do reanimacji, wezwaliśmy lekarzy tureckich, którzy przejęli od nas dziecko, podłączyli pod respiratory. Niestety nie mamy informacji, jak się potoczyły dalsze losy dziecka, wierzymy, że to „szczęście”, które jest wpisane w tą naszą nazwę Happy Kids, przekazaliśmy temu małemu człowiekowi, tej dziewczynce, która leżała obok zmarłej matki.
W dzień poprzedzający wyjazd strażacy z OSP Wieruszów, którzy należeli do ekipy fundacji, zorganizowali w jednostce zbiórkę m.in. bandaży, koców termicznych. Gdzie one trafiły?
Wszystko przekazaliśmy do punktów zbiorczych, w których są zorganizowane szpitale polowe i Punkty Dystrybucji Pomocy. To są rzeczy, które tam na pewno się przydadzą, dlatego że ilość rannych osób, które tam przebywają, jest ogromna. To miasto tam nie istnieje, ja nie widziałam ani jednego budynku, który by nie ucierpiał. W tych miejscach, gdzie ludzie nie zostali jeszcze ewakuowani poza teren tego miasta, tam te dary trafiły.
To nie koniec pomocy fundacji dla Turcji. Jak podkreśla prezes Kartasiński bardzo owocne okazały się rozmowy z lokalnymi władzami:
Oprócz tej pomocy przy przeszukiwaniu gruzowisk w poszukiwaniu ludzi, też rozmawiałem z miejscowym przedstawicielem urzędu miasta, pytałem go o los dzieci, które dotknęły te tragiczne wydarzenia. Dzieci z matkami były ewakuowane do namiotów, które zostały przygotowane, tam tworzone są kontenery, w których ludzie będą mieszkali. Dzieci, które zostały odnalezione bez opieki, zostały odwiezione dalej od tego miejsca. Tam będą poszukiwani rodzice zastępczy, będą organizowane domy dziecka. Pamiętajmy, że piecza zastępcza w Turcji, tak jak w innych krajach muzułmańskich, ma inny wymiar. Tam ta piecza się dopiero tworzy, ponieważ kulturowo opiekę nad dziećmi, które zostały osierocone, przejmują członkowie rodziny, lecz teraz tych osób będzie brakowało i władze mają tego świadomość. Zaproponowaliśmy, że jako organizacja, która od ponad 20 lat zajmuje się organizacją pieczy zastępczej, zwłaszcza pieczy typu rodzinnego, gotowi jesteśmy pomóc. Jesteśmy w stanie przygotować kandydatów na rodziców, szkolić ich, zaprosić trenerów, którzy będą mogli na miejscu wykonywać tę pracę. To kolejny krok, który ma na celu pomóc tym dzieciom, które straciły dach nad głową.
Działania fundacji można wesprzeć tutaj. Jak mówił prezes Kartasiński:
Serdecznie zapraszam do wsparcia, bo ta tragedia, która jest w Ukrainie, i ta, którą widziałem w Turcji, to jest coś, co daje nam taki pogląd, że my, pomagając innym, będziemy mogli liczyć na pomoc, gdyby cokolwiek złego się u nas zadziało. Wierzę gorąco, że nas to nie dotknie, ale to, że nas to nie dotknie, nie znaczy, że możemy zamknąć oczy, nie widząc tego, co się dzieje złego na świecie. Pomagajmy, bo warto pomagać.
Posłuchaj całej rozmowy:
Fot. Fundacja Happy Kids