Nie dla rekordów, nie dla czekolad, nie dla splendoru czy poprawy własnego samopoczucia. Ot, po prostu. Z potrzeby serca, bo tak trzeba, bo to oczywiste.
Do Kowali przybyło ich pół setki. Nie tylko z najbliższych okolic, bo oprócz gminy Praszka pojawili się także „reprezentanci” z Gorzowa Śląskiego, Uszyc czy Żytniowa. Mowa o krwiodawcach, którzy odpowiedzieli na apel Koła Gospodyń Wiejskich „Babeczki z rodzynkami” w Kowalach i wzięli udział w wyjazdowej akcji poboru krwi. Tym samym po raz kolejny udowodnili, że wiara w ludzi to ciągle silny oręż.
Wierzymy, że to nie ostatnia taka akcja u nas – mówi Anna Makówka, inicjatorka akcji, przewodnicząca KGW w Kowalach. Mimo, iż wstępne deklaracje zebrane wśród potencjalnych krwiodawców pozwalały z optymizmem oczekiwać rozpoczęcia akcji (mówiło się o 48 chętnych), to do końca nie można być pewnym udziału wszystkich „zainteresowanych”. Długa kolejka oczekujących na rejestrację potwierdziła jednak, że na krwiodawców można liczyć.
Bardzo nas to cieszy. Miejmy nadzieję, że w przypadku osób, które tutaj są wszystko będzie dobrze i większość będzie mogła oddać krew – dodaje. – Ja sama chciałam oddać po raz pierwszy w życiu, ale niestety. Okazało się, że poziom hemoglobiny dla mojego życia jest wystarczający, ale na potrzeby krwiodawstwa jednak za niski. Pomysłodawczyni akcji nie załamuje jednak rąk. Obiecuje spróbować po raz kolejny przy następnej akcji.
Na pierwszą w życiu donację zdecydowała się także Beata Krzanowska z Praszki.
Mój chłopak oddaje krew, więc też postanowiłam pomagać w ten sposób. I udało się, choć w Kowalach pojawiła się sama. Chłopak się rozchorował. Nie mam obaw. Trochę zestresowana jestem, ale strachu już nie ma. Mam nadzieję, że będę już stale oddawać krew.
W kolejce do rejestracji spotkać można było także weteranów krwiodawstwa. Jednym z ich był Marian Bilski (prawie 21 litrów oddanej krwi), który pod strażnicę OSP w Kowalach przybył z synem, Łukaszem – radnym Rady Miejskiej w Praszce.
Pierwszy raz oddawałem w 1980 roku. Namówił mnie kolega Stanisław Hombek. Oboje pracowaliśmy wówczas w firmie ochroniarskiej. Od tamtego czasu oddaję do tej pory. Jednocześnie działam w OSP w Praszce, więc pomagam ratować zarówno mienie, jak i zdrowie ludzkie.
Łukasz Bilski także jest strażakiem. Krew oddaje od niedawna.
Tak się złożyło, że sytuacja rodzinne są tym powodem, które zachęciły nas do uczestniczenia w akcjach krwiodawstwa. (…) Ja poznając historię swojego narodzenia, gdy mama utraciła sporo krwi podczas porodu, a później jej niedawna choroba, zmobilizowały mnie do oddawania krwi.
Natomiast bliski 60 litrów oddał w swoim życiu Dariusz Matysiak, członek Klubu Honorowych Dawców Krwi funkcjonującego przy zakładach Neapco w Praszce. Ale nie chodzi tu o bicie rekordów – zaznacza. – To działanie charytatywne. Jestem zadowolony ze swojego zdrowia, że mogę komuś podarować cząstkę swojego życia. Dopóki będę mógł, będę oddawał krew.
Ogółem zarejestrowano 52 osoby, a darem życia podzieliło się ostatecznie 46 osób. Bank krwi zasiliło więc dzięki akcji nieco ponad 20 litrów życiodajnego płynu.
Podziękowania należą się OSP w Kowalach za udostępnienie lokalu i pomoc przy organizacji oraz całej ekipie RCKiK w Opolu, która niezwykle profesjonalnie, z zachowaniem wszelkich rygorów sanitarnych, formalnie przeprowadziła zbiórkę krwi.
Dodajmy, że KGW w Kowalach chce pomagać nie tylko w ten sposób.
Na drugą połowę czerwca zaplanowano bowiem kolejną akcję charytatywną. Będzie to mini koncert młodzieżowy połączony ze sprzedażą ciast na rzecz Natalii Zielińskiej z Kowali, u której zdiagnozowano chłoniaka śródpiersia. Natalia przebywa obecnie na oddziale hematologii wrocławskiej kliniki „Przylądek Nadziei”.
Organizowaliśmy już akcję dla Kasi Jędrysiak, a teraz chcemy pomóc Natalce – mówi Elżbieta Chyż, sołtys Kowali. – Pojawi się kilkoro wykonawców. Na pewno zaśpiewa jej siostra Natalii, Wiktoria.
Chcemy by młodzież wspomogła Natalkę. Może będzie pokaz tańca. Na pewno będzie sprzedaż ciasta – dodaje Anna Makówka.
Koncert zaplanowany jest na 20 czerwca. Odbędzie się w sali OSP w Kowalach.