Piłkarską karierę zaczynali w Wieluniu. Dziś jeden trenuje w warszawskiej Legii, a drugi w Zagłębiu Sosnowiec. Kuba jest kibicem FC Barcelona, a Marcel Realu Madryt. Kiedy wracają do Wielunia, starają się spotkać i pograć, tak jak kilka lat temu w jednej drużynie. Wychowankowie WKS-u, czyli Kuba Błaszczyk i Marcel Tokarski, opowiedzieli nam, jak trafili do obecnych klubów, jak trenuje się w innych miastach i jakie mają sportowe marzenia.
Wieluń opuściłem przed pandemią. Zacząłem grać w Skrze Częstochowa. Grałem tam przez dwa lata, codziennie dojeżdżałem do szkoły. Niestety po dwóch latach skończyła się możliwość dojeżdżania ze względu na likwidację połączeń. Musiałem wybrać – albo kończę z piłką, albo muszę się przeprowadzić do dziadków do Warszawy. Wybrałem to drugie i myślę, że wygrałem na tym – mówi Kuba.
U mnie była taka sytuacja, że odszedłem ok. 2 lata temu z Wielunia. Jeden z trenerów mi polecił, żebym poszedł do Zagłębia na testy. No i dostałem się – dodaje Marcel, który podkreśla, że reżim treningowy zmienił się znacząco. – W Wieluniu trenowaliśmy trzy razy w tygodniu, a jak byliśmy młodsi, to nawet dwa. Tam mamy treningi codziennie plus dużo wyjazdów na turnieje, nawet zagranicznych. Poziom jest bardzo wysoki. Są bardzo mocne drużyny. Nie mamy luźniejszych meczów. Każdy mecz jest trudny.
Tokarski występuje w I lidze śląskiej w swojej kategorii, a Błaszczyk rywalizuje w II lidze mazowieckiej. Młody legionista liczy na długą piłkarską karierę, ale jeśli nie uda się zostać zawodowym graczem, to chce pozostać przy piłce:
Marzenia? Dojść jak najwyżej. A jeśli się nie uda w sporcie jako piłkarz, to żeby być wokół piłkarzy, na przykład w sztabie szkoleniowym. To też jest wielkie marzenie wielu piłkarzy, żeby być w sztabie jakiegoś zespołu.
Fot. archiwum prywatne J. Błaszczyka, Facebook Polska Fundacja Sportu i Kultury (Michał Chwieduk)