240 km pokonał Łukasz Stanek, 130 km Grzegorz Sobczyk, a 45 km Grzegorz Szpikowski. Wieluńscy biegacze uczestniczyli w Dolnośląskim Festiwalu Biegów Górskich. Jak przyznają, starty ultra są bardzo wymagające, ale można też z nich czerpać przyjemność.
Łukasz Stanek:
Największy kryzys był w Kudowie. Założyłem sobie, że dobiegnę tam z zapasem, żeby trochę odpocząć przed drugą częścią. Właśnie ten odpoczynek spowodował, że nie byłem w stanie się podnieść na własnych nogach. Była perspektywa zejścia z trasy. Na szczęście żona nie pozwoliła mi się poddać w tym miejscu i okazało się, że można biec dalej z bólem, można na olbrzymim zmęczeniu. Po prostu nie boli mniej, nie jest się mniej zmęczonym, ale da się kontynuować.
Grzesiu Sobczyk:
Była to już moja czwarta wizyta w Lądku. Założeniem było podniesienie poprzeczki. Startowałem od dystansu 45 km, potem było 68, 110 i teraz 130. Na raty pokonałem ten dystans 240, ale kiedyś będę chciał się z nim zmierzyć w całości. Teraz już idę w tę stronę. Mam już za sobą starty na asfalcie. Teraz po prostu cieszę się bieganiem, tym, co mnie otacza – góry, widoki – i też ten czas przebywania samemu ze sobą. To też jest fajne, cieszę się tym czasem, kiedy jestem w górach na zawodach.
Grzegorz Szpikowski:
To był mój drugi start w Lądku. W zeszłym roku przebiegłem półmaraton. To był mój debiut w biegach górskich. A tym roku to był w ogóle mój pierwszy oficjalny przebiegnięty maraton. Większą frajdę sprawia mi bieganie po lesie, po górach. Nie było tego dużo, ale parę startów mam za sobą. Z każdego są jakieś doświadczenia. Było fajnie. Udało się skończyć bez kontuzji, bez upadku, w całości dobiec. Jestem zadowolony z siebie.
Całą rozmowę z wieluńskimi biegaczami znajdziecie tutaj.