Piłkarze ręczni MKS-u nie zbliżyli się do przedostatniej drużyny tabeli Ligi Centralnej. W 25. kolejce wielunianie ulegli 23:24 Padwie Zamość.
W pierwszej połowie kibice w hali WOSiR-u w Wieluniu oglądali wyrównane starcie, choć zdecydowanymi faworytami byli goście. Żadna z drużyn nie mogła utrzymać prowadzenia i na plusie byli zarówno miejscowi, jak i przyjezdni. Warto podkreślić, że MKS wystąpił mocno osłabiony. Ze względu na kontuzje nie grali m.in. Krzysztof Węcek, Uladislau Haidel, Bartosz Bednarek, Jakub Chuć, Wojciech Rybczyński, a także nieobecni już od dłuższego czasu Adam Bernaś i Konrad Krzaczyński. W połowie spotkania to wielunianie prowadzili jednak 12:11.
Na początku drugiej odsłony przewaga urosła do 3 trafień (14:11), a po serii bramek dla gospodarzy było już 20:15. W ostatnim kwadransie emkaesiacy rzucili jednak zaledwie trzy bramki i goście zniwelowali dystans. Padwa wyszła nawet na jednobramkowe prowadzenie. W ostatniej akcji starcia Błażej Golański trafił dla miejscowych, jednak piłka wpadła do siatki ułamek sekundy po końcowej syrenie. Dlatego to goście zwyciężyli 24:23.
Najlepszym zawodnikiem MKS-u wybrano Miłosza Hanasa, który rzucił 5 bramek.
Miłosz Hanas (rozgrywający MKS-u):
Myślę, że zagraliśmy bardzo dobre zawody. Zabrakło szczęścia i trochę skuteczności między 45. a 60. minutą gry. To zaważyło na końcowym wyniku.
Jarosław Knopik (trener MKS-u):
Na pewno cieszymy się z tego, że znowu podnieśliśmy rękawicę. I po porażce zdecydowanej, gdzie nic nie wychodziło w Białej Podlaskiej, potrafiliśmy się podnieść i zagrać tak, aby wykorzystać swoje szanse. I te szanse były, ale do końca ich nie wykorzystaliśmy. Nawet nie chodzi o skuteczność z przodu, ale błędy z tyłu decydowały o tym, jak to wyglądało z przodu. Brak spokoju z tyłu i brak opanowania rzutowały na przód. Ręka pod koniec meczu nie była już tak pewna. Żałujemy, ale cieszymy się z tego, że zrealizowaliśmy pewne rzeczy.
W następnej serii ostatni w tabeli MKS na wyjeździe powalczy z przedostatnim Zagłębiem Sosnowiec.