Zapadł wyrok w sprawie 27-letniego Kamila Ś., który 2 października 2020 roku porwał w Wieluniu 12-letniego chłopca i od jego rodziców zażądał okupu. Na szczęście, dzięki szeroko zakrojonej akcji policji, udało się uwolnić chłopca, a sprawcę porwania doprowadzić przed sąd. Wyrok, który zapadł – 4 lata więzienia – nie satysfakcjonuje rodziców chłopca, którzy rok po tym wydarzeniu, nie potrafią opanować emocji i strachu przed niebezpieczeństwem, jakie może grozić ich dziecku. Oskarżony musi również zapłacić poszkodowanemu 20 tys. zł zadośćuczynienia za doznaną krzywdę. Musi również pokryć koszty procesu.
Kamil Ś. 2 października 2020 roku w Wieluniu na ulicy Wiśniowej (za szpitalem) porwał 12-letniego chłopca i groził mu ponownym uprowadzeniem, jeżeli komukolwiek powie o sprawie. Groził również jego matce, że jak nie zapłaci okupu w kwocie 50 tys. zł, wywiezie jej syna za granicę.
Tak zdarzenie opisuje mama porwanego chłopca (imię i nazwisko znane redakcji):
Mój syn wracał ze szkoły w towarzystwie kolegów. Porywacz, według mnie, miał plan, bo sam przyznał podczas rozprawy, że najpierw jeździł w okolicach, w których mieszka, czyli teren Kluczborka, Olesna, szukając dziecka, jednak wybrał się w kierunku Wielunia. Widząc idącego samotnie chłopca podjechał do niego i zapytał, czy ma telefon z latarką, bo wpadł mu za siedzenie pierścionek i on tego pierścionka nie może znaleźć. Poprosił mojego syna, aby mu poświecił, bo sam sobie nie może poradzić. Mój syn jest bardzo otwarty, zresztą my zawsze uczyliśmy dzieci, że trzeba pomagać, więc doszedł do wniosku, że pomoże temu panu, który wyglądał przyjaźnie. Zresztą ja tego pana widziałam (w sądzie – przyp. red.) i wcale się nie dziwię mojemu dziecku, że mu pomógł, bo jest to młody człowiek, którego wygląd nie wzbudza żadnych podejrzeń. Podczas szukania pierścionka na tylnym siedzeniu, mężczyzna wepchnął mojego syna do środka, zamknął drzwi i je zablokował, a potem odjechał. Dodam, że był to samochód dwudrzwiowy, więc dziecko nie miało możliwości wyjścia. Wywiózł moje dziecko do miejscowości Tuły w kierunku Opola. Wiem, czemu wybrał tę miejscowość na przekazanie okupu i odebranie dziecka. To miejscowość malutka, która ma otwartą przestrzeń, więc w którymkolwiek bym nie była miejscu, on mnie mógł swobodnie obserwować z pobliskich lasów. I on w tych lasach z moim dzieckiem czekał na okup. Porywacz kazał mi położyć pieniądze pod krzyżem i wycofać się na parking pod kościołem, tam poczekać 10 minut i dopiero zadzwonić do syna. Obiecywał, że jeśli zostawię pieniądze we wskazanym miejscu, to wypuści moje dziecko. Ja z parkingu nie widziałam tego krzyża, więc nie mogłam zobaczyć, kto przyjedzie po ten okup. I nie miałam żadnej pewności, że po wzięciu tych pieniędzy, odda mi dziecko. Porywacz nie podjął jednak pieniędzy, a dziecko wysadził w lesie. Jak później przyznał, nie widział już wyjścia, bo zobaczył wozy policyjne. Oczywiście nie wytrzymałam dziesięciu minut i po dwóch, trzech minutach już dzwoniłam do syna, ale nie było zasięgu! Wpadłam w panikę. On zostawił mojego syna w lesie, nie wiadomo gdzie i bez zasięgu, samego. Porywacz wcześniej kontaktował się ze mną telefonicznie, przez telefon mojego syna. Myślę, że gdyby mój syn nie miał tego dnia przy sobie telefonu, to nie zostałby porwany, bo wtedy porywacz nie miałby się jak ze mną skontaktować. Dlaczego jestem zbulwersowana tym wyrokiem? Bo nie jestem w stanie opisać słowami tego, co czuje matka, która dowiaduje się, że jej dziecko zostało porwane dla okupu. I nie jestem w stanie wyobrazić sobie, jak przerażony musiał być mój 12-letni syn, gdy znajdował się w samochodzie porywacza i musiał leżeć cały czas na tylnej kanapie. Ja nie widziałam tego mężczyzny, nikt go nie widział tylko mój syn. I gdyby zabił moje dziecko, to nikt by nic o niczym nie wiedział – mówi nam roztrzęsiona matka.
O porwaniu zostało natychmiast powiadomione CBŚ z Łodzi, które zorganizowało obławę. W tym czasie matka chłopca negocjowała okup z porywaczem, mówiąc mu, że nie zdobędzie tak szybko całej kwoty. Porywacz przystał na 40 tys. zł i kazał przywieźć okup:
Przez całą drogę mnie kontrolował – gdzie jestem, co robię. Myślę, że wcześniej wszystko obmyślił. On miał straszne długi i zamiast cokolwiek robić w tej kwestii, na przykład ogłosić upadłość konsumencką, to podjął się takiego czynu – porwał dziecko. Doszedł do wniosku, że w ten sposób pieniądze będą łatwiejsze, będą szybsze – mówi mama 12-latka.
Porywacz został ujęty podczas próby ucieczki. Cała akcja, od zgłoszenia do uwolnienia chłopca, trwała 3 godziny. 27-latek to pracownik więzienny, którego zakład pracy po zawiadomieniu o tym zdarzeniu przez Prokuraturę najpierw zawiesił w czynnościach, a później zwolnił ze służby. W dniu porwania chłopca brał narkotyki. Mundurowi znaleźli je również w jego samochodzie.
Jest mi bardzo przykro z powodu tak małego wyroku. Może gdybym nagrywała to wszystko na telefon, rozmowy z nim, jego groźby, a także rozmowy z moim synem i jego płacz, to wyrok byłby wyższy. Ale nie miałam takiej możliwości. Byłam zestresowana, nie miałam czasu wgrać nowej aplikacji, która umożliwiłaby mi nagrywanie. On mi groził i groził mojemu dziecku. Groził mi, że wywiezie moje dziecko za granicę, że nigdy więcej go nie zobaczę. Mojemu dziecku powiedział, że ma nic nie mówić na ten temat, bo on go znajdzie i jeszcze raz porwie. Mój syn się do tej pory boi. Wcześniej był otwarty, podchodził do ludzi, rozmawiał. Od czasu porwania jest zamknięty w sobie i nieufny wobec obcych ludzi. Otrzymał oczywiście pomoc psychologiczną, ale ja chciałam, aby zajął się nim ktoś, kto miał wcześniej do czynienia z porwanymi dziećmi, jakiś specjalista, to usłyszałam, że nie ma takich ludzi, bo te dzieci nie wracają.
Usłyszałam wiele komentarzy, że ja niszczę życie temu młodemu człowiekowi. Powtarzam: w momencie, kiedy oskarżony wepchnął mojego syna do swojego samochodu, sam sobie wybrał życie. To co on zrobił, to była jego decyzja. Sąd przyjął, że oskarżony nie wymusił okupu a jedynie usiłował to zrobić, bo nie podjął tych pieniędzy, które zostawiłam pod krzyżem. Ale przecież on ich nie podjął tylko dlatego, że po wysadzeniu mojego dziecka w lesie zobaczył nieoznakowany samochód i zorientował się, że jest obserwowany przez policję. Podejrzewam, że gdyby zobaczył ten samochód chwilę wcześniej, to nie wysadziłby mojego syna i zacząłby uciekać razem z nim. Chcę maksymalnej kary, jaką można w tej sprawie uzyskać, ponieważ ten mężczyzna planował porwanie i mogłoby to być każde dziecko. On mojego syna wybrał przypadkowo. My będziemy mieć traumę do końca życia. Wiem o tym, że nigdy nie pozbędę się lęku o moje dziecko. On kiedyś wyjdzie z więzienia i boję się, że zobaczę go kiedyś przy furtce. Muszę coś zrobić, aby chronić moje dziecko. Szykujemy się na apelację. Teraz czekamy na uzasadnienie tego wyroku, bo na razie mamy wyrok. Czemu taki a nie inny? – zastanawia się kobieta. – Nie wiem. Ten wyrok nie jest dla mnie zadośćuczynieniem. Mężczyzna w 2020 roku miał długi, ponieważ wpadł w hazard. Zamiast iść na terapię i próbować rozwiązać swoje problemy legalnie, postanowił porwać czyjeś dziecko dla okupu. W dniu porwania jego wymagalne zadłużenie wynosić miało około 50 tys. zł i dlatego takiej kwoty żądał ode mnie w zamian za uwolnienie mojego dziecka. Czy taka kwota usprawiedliwia popełnienie tak poważnego przestępstwa? Jedyne co ja i moja rodzina możemy wywalczyć to wyrok. On już rok jest w areszcie, a to jest zaliczone do wyroku, który wydano 16 grudnia 2021 r. Pewnie będzie mógł się starać o to, aby go zwolnili wcześniej za dobre zachowanie. W głowie mam różne scenariusze. Boję się o dziecko i całą moją rodzinę. Przecież on powiedział co zrobi, jak my powiadomimy policję. Powiedział do mojego syna, że wie, gdzie on mieszka i albo on, albo ktoś inny go znajdzie. Mój syn ma teraz traumę, że ktoś go śledzi. On potrzebuje wsparcia cały czas.
A pani nie potrzebuje wsparcia?
Nie mam na to czasu.
To, że ktoś był niekarany, nie jest przywilejem, jest normalnością. Nie rozumiem tego wyroku. Będę walczyć o większy wyrok. Boję się o naszą przyszłość – podsumowuje temat mama 12-latka.
Wyrok, który zapadł jest nieprawomocny. Sąd niebawem sporządzi pisemne uzasadnienie, do którego rodzina chłopca, ale również sam oskarżony będą mogli się odwołać.
O porwaniu pisaliśmy tutaj.