Wczoraj w centrum Wielunia kobiety, ich mężowie i dzieci protestowali przeciwko decyzji Trybunału Konstytucyjnego, który stwierdził, że aborcja ze względu na „duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu” jest niezgodna z Konstytucją. Mieszkanki Wielunia pojawiły się z transparentami „Wybór nie zakaz”, „Piekło kobiet”, „Wolność wyboru zamiast terroru” i wieloma innymi. Po biurem poselskim Pawła Rychlika z PiS zapalono znicze, po czym protestujący przeszli pod mieszkanie posła, aby wyrazić swoje niezadowolenie.
Chcemy, aby rząd nie decydował za nas. My decydujemy o swoim ciele i nikt nie ma prawa decydować za nas – mówi mieszkanka Wielunia. – I co się stanie, jak urodzę nieuleczalnie chore dziecko, rząd mi pomoże? Nie, ja będę musiała zarobić na niego pieniądze, albo zorganizować zbiórkę wśród ludzi i wtedy obcy ludzie szybciej pomogą niż rząd.
A ja się zgadzam z moją córką, to jest moje dziecko – dodaje mama 18-latki. – Ona ma całe życie przed sobą. Ja nie jestem za aborcją, my nie demonstrujemy po to. Zarówno ja, jak i wszystkie matki kochają swoje dzieci. Ja mam dzieci zdrowie i dziękuję za to Bogu, ale nie wiem, co bym zrobiła, jakbym się dowiedziała, że noszę chore dziecko. To jest poświęcenie na całe życie, bo dzieci, które rodzą się z wodogłowiem, z różnymi zniekształceniami, wymagają takiego poświęcenia i nie każda kobieta jest w stanie wytrzymać to psychicznie. A rząd nie pomaga w tym.
Przyszłam tutaj, aby walczyć o prawa wszystkich kobiet. Mimo tego, że mam 14 lat, to chcę decydować o swojej przyszłości i mieć po prostu wybór.
Jest mi bardzo przykro, że nie wszystkie kobiety będą mogły być matkami z wyboru. Dlatego, że chcą, że chcą być najlepszymi matkami, jakimi potrafią tylko, że będą zmuszone i wtedy niekoniecznie będą tak cudownymi matkami, jak mogłyby być. Chciałabym, aby matki uniknęły cierpienia i bólu swoich nieuleczalnie chorych.
Prawa kobiet są zagrożone. Rząd posuwa się za daleko. Pewne grupy, które walczą o życie poczęte, później już się w ogóle tym nie przejmują. Chociażby teraz, w dobie zagrożenia epidemicznego, ludzie umierają w karetkach, bo rząd sobie nie poradził z tym. I w tej chwili uważam, że to jest też temat zastępczy.
Ja jestem mamą i nie chcę, aby kościół i politycy decydowali o moim ciele. Za chwilę wprowadzą kolejne ustawy i Polska stanie się drugą Białorusią.
Jakim prawem skazują matki na takie cierpienie. Nie zgadzamy się z tym i dlatego protestujemy.
Ja wspieram kobiety. Tak nie powinno być, żeby ktoś za nas decydował, co mamy robić ze swoim życiem, z życiem dzieci, które umrą zaraz po porodzie. Tak nie może być – mówi mąż jednej z mieszkanek Wielunia.
Jeżeli dziecko jest chore, a rodzice kiedyś umrą, to co z tym dzieckiem się stanie? Pomyślał ktoś o tym? – dodaje inny mężczyzna.
Podobne inicjatywy miały miejsce w gminie Działoszyn. Wieczorny spacer po mieście planują również mieszkańcy Wieruszowa.